niedziela, 25 maja 2014

Malwa

Efekt domina.

Malwa ma pomysł aby jej „atlas” składał się z trzech części.
Pierwsza dotyczy historii pewnego domino, którym Malwa grała w dzieciństwie. Domino było niekompletne, brakowało w nim jednego klocka. Ktoś dorobił ten klocek z fragmentu deseczki. Był zupełnie inny, ale za to gra toczyła się dalej. Troche jak w życiu kiedy staramy się zastąpić bliską nam osobę kimś innym.
Malwa przyjechała do mnie do mieszkania i przywiozła domino. Kiedy zobaczyłam ją w drzwiach wiedziałam, że wszystko tego dnia będzie do siebie pasowało:) Nie było innej opcji!

 


















Zaczęłyśmy pracowac nad fotografiami.


































Druga część „atlasu” dotyczy historii pewnego swetra, zrobionego przez mamę Malwy. To jedna z pamiątek po mamie. Postanowiłyśmy spruć sweter i Malwa zrobi z niego na drutach ciepły szalik. To będzie bardzo mocna metafora „przerabiania” trudnych i bolesnych wspomnień.















Trzecia część „atlasu” będzie najbardziej pracochłonna. Chcemy zbudować Maszynę Rube Goldberga, ale o tym wkrótce!

Anka

Helena

Zdjęcia z dzieciństwa.


Pomysł na swój „atlas”* Helena miała już dawno temu. Właściwie ten pomysł utwierdził mnie w przekonaniu, że można wizualizować i „przerabiać” traumy przy pomocy fotografii.
Ojciec Heleny był fotografem. Amatorem – „zawodowcem”. Bardzo dobrym fotografem. Setki slajdów, setki negatywów. Wszystkie skrupulatnie opisane, zaarchiwizowane, oprawione. Wiele fotografii posiada na odwrocie notatki dotyczące czasu naświetlania i wywoływania. 

Jest jedno pudełko „z Heleną”.
Na slajdach widzę jak mała Helenka dzielnie wytrzymuje kolejne ujęcia. Pod światło, w świetle, profilem, en face, w krakowskim wianku, bez wianka, w stroju komunijnym, zimą na sankach, obok sanek. Płacząca, uśmiechnięta, zamyślona. Stój prosto! Idealna kompozycja i naświetlenie. Profesjonalizm.

Mam też kilkanaście albumów do negatywów. Negatywy włożone w ponumerowane zakładki. Obok opisy – data, temat. Prawie wszystkie zakładki wypełnione. Brakuje kilku negatywów, a w ich opisach widzę kilkakrotnie przekreślone imię Koki.
Tak ojciec nazywał Helenę.



Anka

* atlasem nazywamy nasze cykle fotografii, które będziecie mogli zobaczyć w Rondzie Sztuki już w listopadzie tego roku.




     

środa, 14 maja 2014

Co dalej?

Skonczyłyśmy pierwszą część projektu – warsztaty grupowe. Dziewczyny z niecierpliwością czekają na swoje portrety, które powstały podczas sesji w studio Inklu. Fotografowała Sonia Świeżawska.
Zaczynamy część drugą – warsztaty indywidualne. Będę pracowała z dziewczynami nad obrazami inspirowanymi niełatwymi przeżyciami. Dzięki tym obrazom, chcemy „przerobić” traumy. W rezultacie każda z nas zbuduje swoją „ścianę” z fotografii, filmów być może obiektów. Dzięki warsztatom grupowym jesteśmy do tego dobrze przygotowane. 


Helena wciaż nas wspiera.

A w listopadzie w Rondzie Sztuki w Katowicach – wystawa.


Spotkałam się z Magą Sokalską, fotografką, która będzie kuratorką wystawy. Długo rozmawiałyśmy o projekcie, opowiadałam jej o dziewczynach. Wspominałyśmy też czas, kiedy projekt był  zalążkiem. I momenty kiedy wszystko wskazywało na to, że nic z tego nie będzie.  Obie przyznałyśmy, że dobrze się stało, że to wszystko dzieje się właśnie teraz, i że zbudowane jest na wielu porażkach.


Anka

środa, 7 maja 2014

Warsztaty grupowe – 30 marca 2014

Helena:
Już nie pamiętam jak to się stało, że rozłożyłyśmy duże płótno i ćwiczyłyśmy udzielanie pierwszej pomocy. Symbolicznie udzielamy pomocy sobie nawzajem. Pewność wyobrażenia o własnej wiedzy co do tego, co mamy zrobić gdyby komuś trzeba będzie udzielić pomocy, zostaje skonfrontowana z działaniem praktycznym. I dobrze, że w bezpiecznych warunkach.


Dzień poświęcony był jednak albumom rodzinnym.

Mnogość zdjęć i formatów - w starej ramce i w sepii, z polaroida, na filmie ORWO, z domowej drukarki, w komputerze, w pudełku, albumie i telefonie.
Przeszukiwanie domowych archiwów, przekopywanie przez zakurzone półki, rozmowy z rodziną o minionych chwilach. Jakbyśmy odnalazły dawno ukryty skarb. Powoli uświadamiamy sobie znaczenie historii, którą mamy za sobą, która nas stworzyła i którą możemy podzielić się z innymi.
Znajdujemy w albumach wspólne tematy - chyba każda z nas ma zdjęcie na małym koniku, każda spogląda przez szczebelki w łóżeczku i każda ma zdjęcie… w Szczawnicy.







Anka: patrzyłam na wszystkie fotografie i miałam wrażenie, że wszystkie te osoby na zdjęciach są mi znajome. Pomyślałam też o Rolandzie Barthes’ie: fotografia oddaje przeszłość z tak wielką pewnością, jakby była ona rónoważnikiem teraźniejszości, tym samym zamazując granicę pomiędzy rzeczywistością (tym, co było) a prawdą...


Przed nami sesje fotograficzne w profesjonalnym studio Inklu

Warsztaty grupowe – 29 marca 2014

Dzień z autoportretem.

Dołączyła do nas Beata.

Helena:
Pomysł na autoportret miałam od kilku dni, ale - jak to zwykle - realizację zostawiłam na wieczór przed dniem jego upublicznienia. Dlaczego?
Zdjęcie zrobiła moja córka, tak jak ustaliłyśmy - zgodnie z moimi wytycznymi, była tylko osobą od obsługi migawki. To mój prawy nadgarstek. Zbiór pamiątek po różnych życiowych wydarzeniach i emocjach.




Aniela też zrobiła zdjęcie dzień przed warsztatami: spokój mnie dopadł nieoczekiwanie i bezzasadnie. Tytuł zdjęcia - Jeszcze nie. 



Jestem dla, jestem w, jestem z - to tytuł portretu Magdy, złożonego z kilku części, gdzie w każdej z nich jest Magda i ważna dla niej osoba. Magda zaangażowała w proces tworzenia autoportretów całą swoją rodzinę. Powróciła Ewa Demarczyk w Karuzeli z Madonnami.


Malwa
„Ostatnie zdjęcie było pierwszym.”
„Zaczęłam skakać i wszystko minęło.”
„Fajnie jest tak po prostu wyjść.”
Tytuł autoportretu: Cykl życia

Autoportret Beaty ma dwie części. Część pierwsza pt. Pragnienie - to odpowiedź na pytanie kim chcę być. Część drugą tworzy kilka zdjęć - dwa zrobione w teatrze starożytnym w Grecji, jedno, na którym Beata leży przy grzybie, a czwarte jest jej tęsknotą za światem.

21 lutego o 16.41 Anka wsyłała do mnie maila z prośbą o wydrukowanie autoportretu. Ileż w tych autoportretach podobieństw... Czy jesteśmy aż tak powtarzalni? Na zdjęciu przedramię Anki z blizną.



Wiele obrazów, wiele emocji. Patrzmy na siebie z dystenem, jaki daje powieszenie zdjęcia na ścianie. Słuchamy tego, co widzą w naszych autoportretach inni, jakie w nich te zdjęcia budzą uczucia. Mamy szanse zobaczyć siebie z nowej perspektywy, spojrzeć na przeszłe wydarzenia w innym kontekście. Mamy przestrzeń by się zmienić.




Warsztaty grupowe – 23 marca 2014

Helena:
Drugi dzień warsztatów, już się trochę znamy, już swobodnie rozmawiamy przy kawie. Jest nam trochę łatwiej.

Zdjęcie, które przyniosła Aniela przesłał jej ojciec mailem. Na tym zdjęciu widać moją rodzinę - mamę, tatę i mnie. Siedzimy w pokoju po jakiejś imprezie. Widzę jaką spełniałam rolę w rodzinie.

Zdjęcie, które przyniosła Magda, to portret ślubny dziadków od strony mamy. Jest ono dla Magdy punktem rozpoczynającym, przywołującym wspomnienia domu pełnego miłości. Babcia Magdy była dobrą duszą. Często powtarzała Szukaj w ludziach dobra. Bawiła się ze mną, razem słuchałyśmy z winylowych płyt Ewy Demarczyk.

Malwa przyniosła swój portret, który zrobiła mama. 6-letnia Malwa stoi na schodach przed klatką schodową w bloku prababci. Na zdjęciu ma charakterystyczną pozę – z uniesionymi rękami. Jest to jedyne takie zdjęcie, bo robiła je mama, która małej Malwie pozwoliła na taką swobodę. Inne zdjęcia robił z reguły tata i przed zdjęciem „trzeba było się ustawić i opuścić ręce”.

Mała Helenka stoi przed altaną w ogródku babci Agnieszki, a obok niej jej dwaj kuzyni - Olek i Krzysztof (bracia). To wspomnienie najszczęśliwszych chwil w dzieciństwie.

Anka:
Przyniosłam zdjęcie na którym mam 6 lat. Stoję i patrzę na morskie fale. To moje pierwsze spotkanie z morzem. To pierwsze lata bez ojca.




Helena:
Przerwy na kawę już nie według harmonogramu. Chwila oddechu i pracujemy dalej. Mamy stworzyć drzewo genealogiczne rodziny ze starej fotografii. Fotografie przyniosła Anka, możemy sobie wybrać. Pracujemy w parach. Aniela z Malwą, a ja z Magdą.




Rozrysowałyśmy piękne drzewa, ułożyłyśmy zawiłe historie rodzinne i bogate życiorysy. Wzloty i upadki członków rodzin, romanse pozamałżeńskie, dzieci, swawola życiowa i skupienie na pracy. Konflikty, przyjaźnie, sojusze, zmowy milczenia. Ile w tym wszystkim prawdy o nas. Takiej nieuświadomionej, wypowiedzianej między wierszami. Nawet wymyślone bohaterom nazwiska mówią o nas wiele.

Warsztaty grupowe – 22 marca 2014

Helena:
Pierwszy dzień warsztatów, pierwsze emocje i poznanie z uczestniczkami: Magda, Aniela, Malwa. Anka i ja także bierzemy udział w warsztatach.


Nie było w ten weekend z nami Beaty. Wszystkie przyszły na czas, Aniela wpadła (jak zwykle) z biegu, nie żeby się spóźniła. Tak ma. Pierwsze pytania w mojej głowie – jak będzie, jakie są te kobiety, dziewczyny, czego chcą, jakie przyniosły ze sobą historie...

Ekspres do kawy działa, herbata się parzy. Siadamy w kręgu, opowiadamy dziewczynom o warsztatach, po co, dlaczego, dla kogo, jaki jest ich cel, co mogą zrobić dla siebie, jak z nich skorzystać.

Anka długo i pięknie opowiada o podobnych projektach jakie dzieją się na całym świecie, jak ludzie radzą sobie z własnymi historiami, tymi bieżącymi i przeszłymi poprzez fotografię. Budzące emocje historie, wzruszające zdjęcia. Otwierają nam w głowach własne tematy, przywołują wspomnienia, skłaniają do myślenia o naszych przeżyciach. Słuchamy o nich filtrując przez własne sito emocji i myśli.
U mnie też tak było...
Z tym mi było łatwiej...
Tego na szczęście (czy aby na pewno?) nie doświadczyłam...

Anka: 

Przygotowałam prezentację zdjęć fotografów, dla których sam proces tworzenia był terapią. Właściwie większość projektów fotograficznych ma w sobie coś z psychoterapii!!! Opowiadałam też o tym jak wyobrażam sobie pracę z dziewczynami. 

Sami zobaczcie:
– Zaczęłam od zaprezentowania działań Agnieszki Pajączkowskiej, animatorki kultury, związanej z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „ę”. W 2013 roku, w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie wzięłam udział w warsztatach prowadzonych przez Agnieszkę. Warsztaty dotyczyły fotograficznych Albumów Rodzinnych i związanych z nimi historii. W wyniku tych warsztatów powstała piękna i wielka ściana zdjęć i opowiadań. To było piękne spotkanie. 


W 2013 roku, projekt Sztuka fotografii – sztuka przetrwania. Warsztaty rozwojowe dla kobiet pod względem merytorycznym i formalnym był już gotowy. Byłam też po kilku porażkach związanych ze staraniem się o dofinansowanie projektu. Trochę zaczynałam wątpić w sens takich działań. Dzięki Agnieszce Pajączkowskiej nie poddałam się! A dzięki Helenie Zakliczyńskiej – udało się. 


– Kolejny projekt to fotografie Timothego Archibalda, który wraz ze swoim kilkuletnim autystycznym synem prowadzi fotograficzną rozmowę. Echolilia.
– Emer Gillespie Picture you Picture me oraz Two Homes
– Matt Blum i The Nu Project
– Taryn Simon (tutaj zwracałam mocno uwagę na sposoby pracy Taryn Simon) tu i tu
Moira Ricci
– wzruszający projekt Angelo Merendino My Wife’s Fight With Breast Cancer
– mój ukochany cykl fotografii Son Christophera Andersona, o tym jak zmienia się nasz świat, przestrzeń życiowa i nasze postrzeganie w momencie pojawienia się dziecka. Przemijanie.
Mam nadzieję, że dzięki tym wszystkim fotografiom dziewczyny poznały lepiej sens naszych działań.

Helena:
Chwila przerwy na kawę i luźne myśli o tym, co właśnie zobaczyłyśmy. Współczucie, smutek, wzruszenie, niezgoda na ludzkie cierpienie, na niesprawiedliwość życia. Poruszone historiami innych zatrzymujemy się nad historiami własnymi. W kręgu omawiamy kolejne etapy warsztatów.

W niedzielę (9.02) będziemy pracować z jednym, wybranym zdjęciem, które budzi w nas szczególne, często nienazwane do tej pory emocje. Mamy je znaleźć w domowym archiwum i przynieść na warsztaty. Będziemy też pracować z albumami rodzinnymi, ale to w kolejnych dniach warsztatów.

Zadaniem, które mamy do wykonania na kolejne warsztaty (za dwa tygodnie) jest autoportret. Samo słowo budzi wiele emocji.
Jak mam to zrobić?
O co chodzi?
Nie umiem fotografować.
Nie mam czym zrobić tego autoportretu.
Kłębiące się myśli i uczucia.

To ty decydujesz o tym co i kiedy zostanie sfotografowane.
Może być to seria zdjęć.
Ty decydujesz o wszystkich aspektach technicznych fotografii - jakim aparatem (również tym w telefonie) je wykonać.
Zdjęcie/a powinny być zrobione bez udziału innych osób, tak aby nikt nie patrzył, nie oceniał i nie kontrolował tego co robisz.
Można poprosić kogoś, żeby wykonał za Ciebie zdjęcie, przez Ciebie wymyślone, zaaranżowane, jeżeli sama nie możesz go z jakichkolwiek względów wykonać.
Z tymi portretami możecie pracować dalej w terapii indywidualnej.

Dlaczego?

Nie pisałam jeszcze o tym skąd wziął się pomysł na nasze warsztaty. A wziął się jak to zwykle bywa – z życia. Kilka lat temu, kiedy zaczynałam swoją psychoterapię podczas jednej z sesji opowiedziałam terapeutce o tym, że często zdarza mi się zawrócić ze schodów domu, do łazienki i sprawdzić czy zakręciłam szampon albo do kuchni i sprawdzić czy zamknęłam płyn do mycia naczyń. Jako dziecko za takie “niedopatrzenie”, „wykroczenie” otrzymywałam od mojego ojczyma karczemne awantury. Terapeutka zaproponowała abym kupiła dużą butlę płynu, wlała całą do zlewu i zrobiła wielką pianę. Zrobiłam. Piana wyrastała na pół kuchni, rosła z każdą sekundą, była prawie nie do opanowania. Odruchowo złapałam za aparat i zrobiłam serię zdjęć i dopiero wówczas uznałam „dzieło” za skończone. Poczułam ulgę.
Pomyślałam o fotografii jako metodzie wspomagającej przepracowywanie traum. W swoim życiu tej metody używam dość często:) i działa.

Od 2011 roku starałam się kilkakrotnie o dofinansowanie warsztatów w ramach badań naukowych w NCN-ie. Bezskutecznie. Opowiedziałam o swoim pomyśle Helenie Zakliczyńskiej, zaproponowałam współpracę i Helena po prostu powiedziała: Ok, zróbmy to! W końcu udało się otrzymać dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. No i działamy!

Dziękuję też za pomoc Marcie B.–Sz., Ewelinie L. i Ani H., które wspierały mnie swoimi fachowymi radami!


Anka