Efekt domina.
Malwa ma pomysł aby jej „atlas” składał się z trzech części.
Pierwsza dotyczy historii pewnego domino, którym Malwa grała w dzieciństwie. Domino było niekompletne, brakowało w nim jednego klocka. Ktoś dorobił ten klocek z fragmentu deseczki. Był zupełnie inny, ale za to gra toczyła się dalej. Troche jak w życiu kiedy staramy się zastąpić bliską nam osobę kimś innym.
Malwa przyjechała do mnie do mieszkania i przywiozła domino. Kiedy zobaczyłam ją w drzwiach wiedziałam, że wszystko tego dnia będzie do siebie pasowało:) Nie było innej opcji!
Zaczęłyśmy pracowac nad fotografiami.
Druga część „atlasu” dotyczy historii pewnego swetra, zrobionego przez mamę Malwy. To jedna z pamiątek po mamie. Postanowiłyśmy spruć sweter i Malwa zrobi z niego na drutach ciepły szalik. To będzie bardzo mocna metafora „przerabiania” trudnych i bolesnych wspomnień.
Trzecia część „atlasu” będzie najbardziej pracochłonna. Chcemy zbudować Maszynę Rube Goldberga, ale o tym wkrótce!
Anka
niedziela, 25 maja 2014
Helena
Ojciec Heleny był fotografem. Amatorem – „zawodowcem”. Bardzo dobrym fotografem. Setki slajdów, setki negatywów. Wszystkie skrupulatnie opisane, zaarchiwizowane, oprawione. Wiele fotografii posiada na odwrocie notatki dotyczące czasu naświetlania i wywoływania.
Jest jedno pudełko „z Heleną”.
Na slajdach widzę jak mała Helenka dzielnie wytrzymuje kolejne ujęcia. Pod światło, w świetle, profilem, en face, w krakowskim wianku, bez wianka, w stroju komunijnym, zimą na sankach, obok sanek. Płacząca, uśmiechnięta, zamyślona. Stój prosto! Idealna kompozycja i naświetlenie. Profesjonalizm.
Mam też kilkanaście albumów do negatywów. Negatywy włożone w ponumerowane zakładki. Obok opisy – data, temat. Prawie wszystkie zakładki wypełnione. Brakuje kilku negatywów, a w ich opisach widzę kilkakrotnie przekreślone imię Koki.
Tak ojciec nazywał Helenę.
Anka
* atlasem nazywamy nasze cykle fotografii, które będziecie mogli zobaczyć w Rondzie Sztuki już w listopadzie tego roku.
środa, 14 maja 2014
Co dalej?
Skonczyłyśmy pierwszą część projektu – warsztaty grupowe. Dziewczyny z
niecierpliwością czekają na swoje portrety, które powstały podczas sesji
w studio Inklu. Fotografowała Sonia Świeżawska.
Zaczynamy część drugą – warsztaty indywidualne. Będę pracowała z dziewczynami nad obrazami inspirowanymi niełatwymi przeżyciami. Dzięki tym obrazom, chcemy „przerobić” traumy. W rezultacie każda z nas zbuduje swoją „ścianę” z fotografii, filmów być może obiektów. Dzięki warsztatom grupowym jesteśmy do tego dobrze przygotowane.
Helena wciaż nas wspiera.
A w listopadzie w Rondzie Sztuki w Katowicach – wystawa.
Spotkałam się z Magą Sokalską, fotografką, która będzie kuratorką wystawy. Długo rozmawiałyśmy o projekcie, opowiadałam jej o dziewczynach. Wspominałyśmy też czas, kiedy projekt był zalążkiem. I momenty kiedy wszystko wskazywało na to, że nic z tego nie będzie. Obie przyznałyśmy, że dobrze się stało, że to wszystko dzieje się właśnie teraz, i że zbudowane jest na wielu porażkach.
Anka
Zaczynamy część drugą – warsztaty indywidualne. Będę pracowała z dziewczynami nad obrazami inspirowanymi niełatwymi przeżyciami. Dzięki tym obrazom, chcemy „przerobić” traumy. W rezultacie każda z nas zbuduje swoją „ścianę” z fotografii, filmów być może obiektów. Dzięki warsztatom grupowym jesteśmy do tego dobrze przygotowane.
Helena wciaż nas wspiera.
A w listopadzie w Rondzie Sztuki w Katowicach – wystawa.
Spotkałam się z Magą Sokalską, fotografką, która będzie kuratorką wystawy. Długo rozmawiałyśmy o projekcie, opowiadałam jej o dziewczynach. Wspominałyśmy też czas, kiedy projekt był zalążkiem. I momenty kiedy wszystko wskazywało na to, że nic z tego nie będzie. Obie przyznałyśmy, że dobrze się stało, że to wszystko dzieje się właśnie teraz, i że zbudowane jest na wielu porażkach.
Anka
środa, 7 maja 2014
Warsztaty grupowe – 30 marca 2014
Helena:
Już nie pamiętam jak to się stało, że rozłożyłyśmy duże płótno i ćwiczyłyśmy udzielanie pierwszej pomocy. Symbolicznie udzielamy pomocy sobie nawzajem. Pewność wyobrażenia o własnej wiedzy co do tego, co mamy zrobić gdyby komuś trzeba będzie udzielić pomocy, zostaje skonfrontowana z działaniem praktycznym. I dobrze, że w bezpiecznych warunkach.
Dzień poświęcony był jednak albumom rodzinnym.
Mnogość zdjęć i formatów - w starej ramce i w sepii, z polaroida, na filmie ORWO, z domowej drukarki, w komputerze, w pudełku, albumie i telefonie.
Przeszukiwanie domowych archiwów, przekopywanie przez zakurzone półki, rozmowy z rodziną o minionych chwilach. Jakbyśmy odnalazły dawno ukryty skarb. Powoli uświadamiamy sobie znaczenie historii, którą mamy za sobą, która nas stworzyła i którą możemy podzielić się z innymi.
Znajdujemy w albumach wspólne tematy - chyba każda z nas ma zdjęcie na małym koniku, każda spogląda przez szczebelki w łóżeczku i każda ma zdjęcie… w Szczawnicy.
Anka: patrzyłam na wszystkie fotografie i miałam wrażenie, że wszystkie te osoby na zdjęciach są mi znajome. Pomyślałam też o Rolandzie Barthes’ie: fotografia oddaje przeszłość z tak wielką pewnością, jakby była ona rónoważnikiem teraźniejszości, tym samym zamazując granicę pomiędzy rzeczywistością (tym, co było) a prawdą...
Przed nami sesje fotograficzne w profesjonalnym studio Inklu
Już nie pamiętam jak to się stało, że rozłożyłyśmy duże płótno i ćwiczyłyśmy udzielanie pierwszej pomocy. Symbolicznie udzielamy pomocy sobie nawzajem. Pewność wyobrażenia o własnej wiedzy co do tego, co mamy zrobić gdyby komuś trzeba będzie udzielić pomocy, zostaje skonfrontowana z działaniem praktycznym. I dobrze, że w bezpiecznych warunkach.
Dzień poświęcony był jednak albumom rodzinnym.
Mnogość zdjęć i formatów - w starej ramce i w sepii, z polaroida, na filmie ORWO, z domowej drukarki, w komputerze, w pudełku, albumie i telefonie.
Przeszukiwanie domowych archiwów, przekopywanie przez zakurzone półki, rozmowy z rodziną o minionych chwilach. Jakbyśmy odnalazły dawno ukryty skarb. Powoli uświadamiamy sobie znaczenie historii, którą mamy za sobą, która nas stworzyła i którą możemy podzielić się z innymi.
Znajdujemy w albumach wspólne tematy - chyba każda z nas ma zdjęcie na małym koniku, każda spogląda przez szczebelki w łóżeczku i każda ma zdjęcie… w Szczawnicy.
Anka: patrzyłam na wszystkie fotografie i miałam wrażenie, że wszystkie te osoby na zdjęciach są mi znajome. Pomyślałam też o Rolandzie Barthes’ie: fotografia oddaje przeszłość z tak wielką pewnością, jakby była ona rónoważnikiem teraźniejszości, tym samym zamazując granicę pomiędzy rzeczywistością (tym, co było) a prawdą...
Przed nami sesje fotograficzne w profesjonalnym studio Inklu
Warsztaty grupowe – 29 marca 2014
Dzień z autoportretem.
Dołączyła do nas Beata.
Helena:
Pomysł na autoportret miałam od kilku dni, ale - jak to zwykle - realizację zostawiłam na wieczór przed dniem jego upublicznienia. Dlaczego?
Zdjęcie zrobiła moja córka, tak jak ustaliłyśmy - zgodnie z moimi wytycznymi, była tylko osobą od obsługi migawki. To mój prawy nadgarstek. Zbiór pamiątek po różnych życiowych wydarzeniach i emocjach.
Aniela też zrobiła zdjęcie dzień przed warsztatami: spokój mnie dopadł nieoczekiwanie i bezzasadnie. Tytuł zdjęcia - Jeszcze nie.
Jestem dla, jestem w, jestem z - to tytuł portretu Magdy, złożonego z kilku części, gdzie w każdej z nich jest Magda i ważna dla niej osoba. Magda zaangażowała w proces tworzenia autoportretów całą swoją rodzinę. Powróciła Ewa Demarczyk w Karuzeli z Madonnami.
Malwa
„Ostatnie zdjęcie było pierwszym.”
„Zaczęłam skakać i wszystko minęło.”
„Fajnie jest tak po prostu wyjść.”
Tytuł autoportretu: Cykl życia
Autoportret Beaty ma dwie części. Część pierwsza pt. Pragnienie - to odpowiedź na pytanie kim chcę być. Część drugą tworzy kilka zdjęć - dwa zrobione w teatrze starożytnym w Grecji, jedno, na którym Beata leży przy grzybie, a czwarte jest jej tęsknotą za światem.
21 lutego o 16.41 Anka wsyłała do mnie maila z prośbą o wydrukowanie autoportretu. Ileż w tych autoportretach podobieństw... Czy jesteśmy aż tak powtarzalni? Na zdjęciu przedramię Anki z blizną.
Wiele obrazów, wiele emocji. Patrzmy na siebie z dystenem, jaki daje powieszenie zdjęcia na ścianie. Słuchamy tego, co widzą w naszych autoportretach inni, jakie w nich te zdjęcia budzą uczucia. Mamy szanse zobaczyć siebie z nowej perspektywy, spojrzeć na przeszłe wydarzenia w innym kontekście. Mamy przestrzeń by się zmienić.
Dołączyła do nas Beata.
Helena:
Pomysł na autoportret miałam od kilku dni, ale - jak to zwykle - realizację zostawiłam na wieczór przed dniem jego upublicznienia. Dlaczego?
Zdjęcie zrobiła moja córka, tak jak ustaliłyśmy - zgodnie z moimi wytycznymi, była tylko osobą od obsługi migawki. To mój prawy nadgarstek. Zbiór pamiątek po różnych życiowych wydarzeniach i emocjach.
Aniela też zrobiła zdjęcie dzień przed warsztatami: spokój mnie dopadł nieoczekiwanie i bezzasadnie. Tytuł zdjęcia - Jeszcze nie.
Jestem dla, jestem w, jestem z - to tytuł portretu Magdy, złożonego z kilku części, gdzie w każdej z nich jest Magda i ważna dla niej osoba. Magda zaangażowała w proces tworzenia autoportretów całą swoją rodzinę. Powróciła Ewa Demarczyk w Karuzeli z Madonnami.
Malwa
„Ostatnie zdjęcie było pierwszym.”
„Zaczęłam skakać i wszystko minęło.”
„Fajnie jest tak po prostu wyjść.”
Tytuł autoportretu: Cykl życia
Autoportret Beaty ma dwie części. Część pierwsza pt. Pragnienie - to odpowiedź na pytanie kim chcę być. Część drugą tworzy kilka zdjęć - dwa zrobione w teatrze starożytnym w Grecji, jedno, na którym Beata leży przy grzybie, a czwarte jest jej tęsknotą za światem.
21 lutego o 16.41 Anka wsyłała do mnie maila z prośbą o wydrukowanie autoportretu. Ileż w tych autoportretach podobieństw... Czy jesteśmy aż tak powtarzalni? Na zdjęciu przedramię Anki z blizną.
Wiele obrazów, wiele emocji. Patrzmy na siebie z dystenem, jaki daje powieszenie zdjęcia na ścianie. Słuchamy tego, co widzą w naszych autoportretach inni, jakie w nich te zdjęcia budzą uczucia. Mamy szanse zobaczyć siebie z nowej perspektywy, spojrzeć na przeszłe wydarzenia w innym kontekście. Mamy przestrzeń by się zmienić.
Warsztaty grupowe – 23 marca 2014
Helena:
Drugi dzień warsztatów, już się trochę znamy, już swobodnie rozmawiamy przy kawie. Jest nam trochę łatwiej.
Zdjęcie, które przyniosła Aniela przesłał jej ojciec mailem. Na tym zdjęciu widać moją rodzinę - mamę, tatę i mnie. Siedzimy w pokoju po jakiejś imprezie. Widzę jaką spełniałam rolę w rodzinie.
Zdjęcie, które przyniosła Magda, to portret ślubny dziadków od strony mamy. Jest ono dla Magdy punktem rozpoczynającym, przywołującym wspomnienia domu pełnego miłości. Babcia Magdy była dobrą duszą. Często powtarzała Szukaj w ludziach dobra. Bawiła się ze mną, razem słuchałyśmy z winylowych płyt Ewy Demarczyk.
Malwa przyniosła swój portret, który zrobiła mama. 6-letnia Malwa stoi na schodach przed klatką schodową w bloku prababci. Na zdjęciu ma charakterystyczną pozę – z uniesionymi rękami. Jest to jedyne takie zdjęcie, bo robiła je mama, która małej Malwie pozwoliła na taką swobodę. Inne zdjęcia robił z reguły tata i przed zdjęciem „trzeba było się ustawić i opuścić ręce”.
Mała Helenka stoi przed altaną w ogródku babci Agnieszki, a obok niej jej dwaj kuzyni - Olek i Krzysztof (bracia). To wspomnienie najszczęśliwszych chwil w dzieciństwie.
Anka:
Przyniosłam zdjęcie na którym mam 6 lat. Stoję i patrzę na morskie fale. To moje pierwsze spotkanie z morzem. To pierwsze lata bez ojca.
Helena:
Przerwy na kawę już nie według harmonogramu. Chwila oddechu i pracujemy dalej. Mamy stworzyć drzewo genealogiczne rodziny ze starej fotografii. Fotografie przyniosła Anka, możemy sobie wybrać. Pracujemy w parach. Aniela z Malwą, a ja z Magdą.
Rozrysowałyśmy piękne drzewa, ułożyłyśmy zawiłe historie rodzinne i bogate życiorysy. Wzloty i upadki członków rodzin, romanse pozamałżeńskie, dzieci, swawola życiowa i skupienie na pracy. Konflikty, przyjaźnie, sojusze, zmowy milczenia. Ile w tym wszystkim prawdy o nas. Takiej nieuświadomionej, wypowiedzianej między wierszami. Nawet wymyślone bohaterom nazwiska mówią o nas wiele.
Drugi dzień warsztatów, już się trochę znamy, już swobodnie rozmawiamy przy kawie. Jest nam trochę łatwiej.
Zdjęcie, które przyniosła Aniela przesłał jej ojciec mailem. Na tym zdjęciu widać moją rodzinę - mamę, tatę i mnie. Siedzimy w pokoju po jakiejś imprezie. Widzę jaką spełniałam rolę w rodzinie.
Zdjęcie, które przyniosła Magda, to portret ślubny dziadków od strony mamy. Jest ono dla Magdy punktem rozpoczynającym, przywołującym wspomnienia domu pełnego miłości. Babcia Magdy była dobrą duszą. Często powtarzała Szukaj w ludziach dobra. Bawiła się ze mną, razem słuchałyśmy z winylowych płyt Ewy Demarczyk.
Malwa przyniosła swój portret, który zrobiła mama. 6-letnia Malwa stoi na schodach przed klatką schodową w bloku prababci. Na zdjęciu ma charakterystyczną pozę – z uniesionymi rękami. Jest to jedyne takie zdjęcie, bo robiła je mama, która małej Malwie pozwoliła na taką swobodę. Inne zdjęcia robił z reguły tata i przed zdjęciem „trzeba było się ustawić i opuścić ręce”.
Mała Helenka stoi przed altaną w ogródku babci Agnieszki, a obok niej jej dwaj kuzyni - Olek i Krzysztof (bracia). To wspomnienie najszczęśliwszych chwil w dzieciństwie.
Anka:
Przyniosłam zdjęcie na którym mam 6 lat. Stoję i patrzę na morskie fale. To moje pierwsze spotkanie z morzem. To pierwsze lata bez ojca.
Helena:
Przerwy na kawę już nie według harmonogramu. Chwila oddechu i pracujemy dalej. Mamy stworzyć drzewo genealogiczne rodziny ze starej fotografii. Fotografie przyniosła Anka, możemy sobie wybrać. Pracujemy w parach. Aniela z Malwą, a ja z Magdą.
Rozrysowałyśmy piękne drzewa, ułożyłyśmy zawiłe historie rodzinne i bogate życiorysy. Wzloty i upadki członków rodzin, romanse pozamałżeńskie, dzieci, swawola życiowa i skupienie na pracy. Konflikty, przyjaźnie, sojusze, zmowy milczenia. Ile w tym wszystkim prawdy o nas. Takiej nieuświadomionej, wypowiedzianej między wierszami. Nawet wymyślone bohaterom nazwiska mówią o nas wiele.
Warsztaty grupowe – 22 marca 2014
Helena:
Pierwszy dzień warsztatów, pierwsze emocje i poznanie z uczestniczkami: Magda, Aniela, Malwa. Anka i ja także bierzemy udział w warsztatach.
Nie było w ten weekend z nami Beaty. Wszystkie przyszły na czas, Aniela wpadła (jak zwykle) z biegu, nie żeby się spóźniła. Tak ma. Pierwsze pytania w mojej głowie – jak będzie, jakie są te kobiety, dziewczyny, czego chcą, jakie przyniosły ze sobą historie...
Ekspres do kawy działa, herbata się parzy. Siadamy w kręgu, opowiadamy dziewczynom o warsztatach, po co, dlaczego, dla kogo, jaki jest ich cel, co mogą zrobić dla siebie, jak z nich skorzystać.
Anka długo i pięknie opowiada o podobnych projektach jakie dzieją się na całym świecie, jak ludzie radzą sobie z własnymi historiami, tymi bieżącymi i przeszłymi poprzez fotografię. Budzące emocje historie, wzruszające zdjęcia. Otwierają nam w głowach własne tematy, przywołują wspomnienia, skłaniają do myślenia o naszych przeżyciach. Słuchamy o nich filtrując przez własne sito emocji i myśli.
U mnie też tak było...
Z tym mi było łatwiej...
Tego na szczęście (czy aby na pewno?) nie doświadczyłam...
Anka:
Przygotowałam prezentację zdjęć fotografów, dla których sam proces tworzenia był terapią. Właściwie większość projektów fotograficznych ma w sobie coś z psychoterapii!!! Opowiadałam też o tym jak wyobrażam sobie pracę z dziewczynami.
Sami zobaczcie:
– Zaczęłam od zaprezentowania działań Agnieszki Pajączkowskiej, animatorki kultury, związanej z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „ę”. W 2013 roku, w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie wzięłam udział w warsztatach prowadzonych przez Agnieszkę. Warsztaty dotyczyły fotograficznych Albumów Rodzinnych i związanych z nimi historii. W wyniku tych warsztatów powstała piękna i wielka ściana zdjęć i opowiadań. To było piękne spotkanie.
W 2013 roku, projekt Sztuka fotografii – sztuka przetrwania. Warsztaty rozwojowe dla kobiet pod względem merytorycznym i formalnym był już gotowy. Byłam też po kilku porażkach związanych ze staraniem się o dofinansowanie projektu. Trochę zaczynałam wątpić w sens takich działań. Dzięki Agnieszce Pajączkowskiej nie poddałam się! A dzięki Helenie Zakliczyńskiej – udało się.
– Kolejny projekt to fotografie Timothego Archibalda, który wraz ze swoim kilkuletnim autystycznym synem prowadzi fotograficzną rozmowę. Echolilia.
– Emer Gillespie Picture you Picture me oraz Two Homes
– Matt Blum i The Nu Project
– Taryn Simon (tutaj zwracałam mocno uwagę na sposoby pracy Taryn Simon) tu i tu
– Moira Ricci
– wzruszający projekt Angelo Merendino My Wife’s Fight With Breast Cancer
– mój ukochany cykl fotografii Son Christophera Andersona, o tym jak zmienia się nasz świat, przestrzeń życiowa i nasze postrzeganie w momencie pojawienia się dziecka. Przemijanie.
Mam nadzieję, że dzięki tym wszystkim fotografiom dziewczyny poznały lepiej sens naszych działań.
Helena:
Chwila przerwy na kawę i luźne myśli o tym, co właśnie zobaczyłyśmy. Współczucie, smutek, wzruszenie, niezgoda na ludzkie cierpienie, na niesprawiedliwość życia. Poruszone historiami innych zatrzymujemy się nad historiami własnymi. W kręgu omawiamy kolejne etapy warsztatów.
W niedzielę (9.02) będziemy pracować z jednym, wybranym zdjęciem, które budzi w nas szczególne, często nienazwane do tej pory emocje. Mamy je znaleźć w domowym archiwum i przynieść na warsztaty. Będziemy też pracować z albumami rodzinnymi, ale to w kolejnych dniach warsztatów.
Zadaniem, które mamy do wykonania na kolejne warsztaty (za dwa tygodnie) jest autoportret. Samo słowo budzi wiele emocji.
Jak mam to zrobić?
O co chodzi?
Nie umiem fotografować.
Nie mam czym zrobić tego autoportretu.
Kłębiące się myśli i uczucia.
To ty decydujesz o tym co i kiedy zostanie sfotografowane.
Może być to seria zdjęć.
Ty decydujesz o wszystkich aspektach technicznych fotografii - jakim aparatem (również tym w telefonie) je wykonać.
Zdjęcie/a powinny być zrobione bez udziału innych osób, tak aby nikt nie patrzył, nie oceniał i nie kontrolował tego co robisz.
Można poprosić kogoś, żeby wykonał za Ciebie zdjęcie, przez Ciebie wymyślone, zaaranżowane, jeżeli sama nie możesz go z jakichkolwiek względów wykonać.
Z tymi portretami możecie pracować dalej w terapii indywidualnej.
Pierwszy dzień warsztatów, pierwsze emocje i poznanie z uczestniczkami: Magda, Aniela, Malwa. Anka i ja także bierzemy udział w warsztatach.
Nie było w ten weekend z nami Beaty. Wszystkie przyszły na czas, Aniela wpadła (jak zwykle) z biegu, nie żeby się spóźniła. Tak ma. Pierwsze pytania w mojej głowie – jak będzie, jakie są te kobiety, dziewczyny, czego chcą, jakie przyniosły ze sobą historie...
Ekspres do kawy działa, herbata się parzy. Siadamy w kręgu, opowiadamy dziewczynom o warsztatach, po co, dlaczego, dla kogo, jaki jest ich cel, co mogą zrobić dla siebie, jak z nich skorzystać.
Anka długo i pięknie opowiada o podobnych projektach jakie dzieją się na całym świecie, jak ludzie radzą sobie z własnymi historiami, tymi bieżącymi i przeszłymi poprzez fotografię. Budzące emocje historie, wzruszające zdjęcia. Otwierają nam w głowach własne tematy, przywołują wspomnienia, skłaniają do myślenia o naszych przeżyciach. Słuchamy o nich filtrując przez własne sito emocji i myśli.
U mnie też tak było...
Z tym mi było łatwiej...
Tego na szczęście (czy aby na pewno?) nie doświadczyłam...
Anka:
Przygotowałam prezentację zdjęć fotografów, dla których sam proces tworzenia był terapią. Właściwie większość projektów fotograficznych ma w sobie coś z psychoterapii!!! Opowiadałam też o tym jak wyobrażam sobie pracę z dziewczynami.
Sami zobaczcie:
– Zaczęłam od zaprezentowania działań Agnieszki Pajączkowskiej, animatorki kultury, związanej z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „ę”. W 2013 roku, w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie wzięłam udział w warsztatach prowadzonych przez Agnieszkę. Warsztaty dotyczyły fotograficznych Albumów Rodzinnych i związanych z nimi historii. W wyniku tych warsztatów powstała piękna i wielka ściana zdjęć i opowiadań. To było piękne spotkanie.
W 2013 roku, projekt Sztuka fotografii – sztuka przetrwania. Warsztaty rozwojowe dla kobiet pod względem merytorycznym i formalnym był już gotowy. Byłam też po kilku porażkach związanych ze staraniem się o dofinansowanie projektu. Trochę zaczynałam wątpić w sens takich działań. Dzięki Agnieszce Pajączkowskiej nie poddałam się! A dzięki Helenie Zakliczyńskiej – udało się.
– Kolejny projekt to fotografie Timothego Archibalda, który wraz ze swoim kilkuletnim autystycznym synem prowadzi fotograficzną rozmowę. Echolilia.
– Emer Gillespie Picture you Picture me oraz Two Homes
– Matt Blum i The Nu Project
– Taryn Simon (tutaj zwracałam mocno uwagę na sposoby pracy Taryn Simon) tu i tu
– Moira Ricci
– wzruszający projekt Angelo Merendino My Wife’s Fight With Breast Cancer
– mój ukochany cykl fotografii Son Christophera Andersona, o tym jak zmienia się nasz świat, przestrzeń życiowa i nasze postrzeganie w momencie pojawienia się dziecka. Przemijanie.
Mam nadzieję, że dzięki tym wszystkim fotografiom dziewczyny poznały lepiej sens naszych działań.
Helena:
Chwila przerwy na kawę i luźne myśli o tym, co właśnie zobaczyłyśmy. Współczucie, smutek, wzruszenie, niezgoda na ludzkie cierpienie, na niesprawiedliwość życia. Poruszone historiami innych zatrzymujemy się nad historiami własnymi. W kręgu omawiamy kolejne etapy warsztatów.
W niedzielę (9.02) będziemy pracować z jednym, wybranym zdjęciem, które budzi w nas szczególne, często nienazwane do tej pory emocje. Mamy je znaleźć w domowym archiwum i przynieść na warsztaty. Będziemy też pracować z albumami rodzinnymi, ale to w kolejnych dniach warsztatów.
Zadaniem, które mamy do wykonania na kolejne warsztaty (za dwa tygodnie) jest autoportret. Samo słowo budzi wiele emocji.
Jak mam to zrobić?
O co chodzi?
Nie umiem fotografować.
Nie mam czym zrobić tego autoportretu.
Kłębiące się myśli i uczucia.
To ty decydujesz o tym co i kiedy zostanie sfotografowane.
Może być to seria zdjęć.
Ty decydujesz o wszystkich aspektach technicznych fotografii - jakim aparatem (również tym w telefonie) je wykonać.
Zdjęcie/a powinny być zrobione bez udziału innych osób, tak aby nikt nie patrzył, nie oceniał i nie kontrolował tego co robisz.
Można poprosić kogoś, żeby wykonał za Ciebie zdjęcie, przez Ciebie wymyślone, zaaranżowane, jeżeli sama nie możesz go z jakichkolwiek względów wykonać.
Z tymi portretami możecie pracować dalej w terapii indywidualnej.
Dlaczego?
Nie pisałam jeszcze o tym skąd wziął się pomysł na nasze warsztaty. A wziął się jak to zwykle bywa – z życia. Kilka lat temu, kiedy zaczynałam swoją psychoterapię podczas jednej z sesji opowiedziałam terapeutce o tym, że często zdarza mi się zawrócić ze schodów domu, do łazienki i sprawdzić czy zakręciłam szampon albo do kuchni i sprawdzić czy zamknęłam płyn do mycia naczyń. Jako dziecko za takie “niedopatrzenie”, „wykroczenie” otrzymywałam od mojego ojczyma karczemne awantury. Terapeutka zaproponowała abym kupiła dużą butlę płynu, wlała całą do zlewu i zrobiła wielką pianę. Zrobiłam. Piana wyrastała na pół kuchni, rosła z każdą sekundą, była prawie nie do opanowania. Odruchowo złapałam za aparat i zrobiłam serię zdjęć i dopiero wówczas uznałam „dzieło” za skończone. Poczułam ulgę.
Pomyślałam o fotografii jako metodzie wspomagającej przepracowywanie traum. W swoim życiu tej metody używam dość często:) i działa.
Od 2011 roku starałam się kilkakrotnie o dofinansowanie warsztatów w ramach badań naukowych w NCN-ie. Bezskutecznie. Opowiedziałam o swoim pomyśle Helenie Zakliczyńskiej, zaproponowałam współpracę i Helena po prostu powiedziała: Ok, zróbmy to! W końcu udało się otrzymać dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. No i działamy!
Dziękuję też za pomoc Marcie B.–Sz., Ewelinie L. i Ani H., które wspierały mnie swoimi fachowymi radami!
Anka
Pomyślałam o fotografii jako metodzie wspomagającej przepracowywanie traum. W swoim życiu tej metody używam dość często:) i działa.
Od 2011 roku starałam się kilkakrotnie o dofinansowanie warsztatów w ramach badań naukowych w NCN-ie. Bezskutecznie. Opowiedziałam o swoim pomyśle Helenie Zakliczyńskiej, zaproponowałam współpracę i Helena po prostu powiedziała: Ok, zróbmy to! W końcu udało się otrzymać dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. No i działamy!
Dziękuję też za pomoc Marcie B.–Sz., Ewelinie L. i Ani H., które wspierały mnie swoimi fachowymi radami!
Anka
Subskrybuj:
Posty (Atom)